• z życia wzięte

    Wydmuszka

    Kolejne święta bez najbliższych, bez mamy, bez siostry, bez ciotki ukochanej. Świat stanął w szpagacie do góry nogami. I nie zapowiada się, by z powrotem zaczął normalnie stąpać po ziemi. Kiedyś licznie spędzaliśmy święta. U babci. Wujkowie, ciotki, wnuczki, prawnuczki. Rysio z akordeonem, Józio z szerokim uśmiechem, Tadzio szukający kielicha, dziadzio na wózku, ciotki serdeczne i opiekuńcze. Mama zawsze dojeżdżała ostatnia, ale za to z pysznościami. Lepiłam jak za karę setki pierogów, kroiłam dziesiątki marchewek do sałatek, napierałam na mopa, targałam siaty. Co ja się wtedy nabiadoliłam. By finalnie podzielić się opłatkiem, wymyślić na poczekaniu życzenia, aż w końcu zasiąść do przygotowanego przez siebie stołu. Na dodatek zmarźnięta, babcia, gorąca…