Wydmuszka
Kolejne święta bez najbliższych, bez mamy, bez siostry, bez ciotki ukochanej. Świat stanął w szpagacie do góry nogami. I nie zapowiada się, by z powrotem zaczął normalnie stąpać po ziemi.
Kiedyś licznie spędzaliśmy święta. U babci. Wujkowie, ciotki, wnuczki, prawnuczki. Rysio z akordeonem, Józio z szerokim uśmiechem, Tadzio szukający kielicha, dziadzio na wózku, ciotki serdeczne i opiekuńcze. Mama zawsze dojeżdżała ostatnia, ale za to z pysznościami. Lepiłam jak za karę setki pierogów, kroiłam dziesiątki marchewek do sałatek, napierałam na mopa, targałam siaty. Co ja się wtedy nabiadoliłam. By finalnie podzielić się opłatkiem, wymyślić na poczekaniu życzenia, aż w końcu zasiąść do przygotowanego przez siebie stołu. Na dodatek zmarźnięta, babcia, gorąca kobieta zakręcała grzejniki:).
I tak mijały święta za świętami, rok w rok tak samo, żadnej ekscytacji, ktoś po tych fetach musiał gary zmywać, znosić skorupy do kuchni, z dala od znajomych, jeszcze kazali spódniczkę włożyć…grr. Co drugi działał na nerwa, albo śmierdział naftaliną! Nie miałam w głowie zadowolenia, szczęścia, autorefleksji o cudzie naszej rodziny. Tylko odliczanie godzin by móc wrócić do swojej nastoletniej bańki. By nie słyszeć zdartego jak płyta zestawu pytań: a jak w szkole, a masz chłopaka, a ile ty masz wzrostu?
Czar prysł z wyjazdem babci. Rodzina rozjechała się po świecie, przestaliśmy się spotykać. Wujkowie poumierali, inni wraz z rodzinami skłóceni, nawet nie pamiętam o co. Gdybym mogła cofnąć czas? Nauczyłabym się grać na akordeonie, wyściskałabym wszystkie naftalinowe ciotki, z dzieciakami bawiłabym się na dywanie. Każdą minutę spędziłabym inaczej! Samotność w tłumie, wielka rodzina jak puzle w pudełku. Niby razem, a bardzo osobno, niby pasujemy ale czy o tym wiemy? Przynależeć. Czy to nie cel większości z nas?
Życzę Wam poczucia właśnie tej przynależności. W każdej rodzinie jest jakiś dzban, jak byłoby nudno bez takiego? Albo wnerwiający wujek dobra rada, co wie wszystko. Albo babcia karmiąca do omdlenia. Albo małżonka nie tolerująca teściowej. Albo nastolatki z telefonami w rękach nie czające bazy, bez dialogu i zainteresowania. Albo maleństwo nie dające spokojnie zjeść. Ci wszyscy, czasami niedoskonali, to nasze życie, nasza krew, geny, nauka, autorefleksja, wspólnota, pełnia. Rodzina. Życzę Wam abyście nigdy nie poczuli się jak wydmuszka, pusta, smutna i bez kury!
PS mamy jedno życie, zadzwoń dzisiaj do kogoś, kto był Ci bliski, a Wasze drogi z jakiś powodów się rozeszły.