Żyła 20 lat…
To był dzień jak co dzień, nic nie wskazywało na to, żeby właśnie w nim wydarzyło się coś, czego nie można było przewidzieć. A jednak, stało się.
Nasza wspólna historia zaczęła się w 2002, gdy mój dorobek zmieścił się w dwóch walizkach i dwóch kartonach. Wracałam zza oceanu w ogromnej tęsknocie do naszego pięknego kraju. Zatrudniłam się jako kelnerka w już nieistniejącej CAFE KOMISARIAT, wynajmując pokój na poddaszu na Wilanowie przy ulicy Biedronki. Wszystko, co potrzebne, zostało za oceanem. Zaczynałam swoją, indywidualną, życiową drogę w Polsce. I wtedy pojawiła się ona. Mała, czarna i poręczna.
Przemierzyła ze mną Polskę, ba- Europę, odwiedzała hotele i apartamenty. Nawet kilka razy spała pod namiotem. Podróżowała pociągiem, samolotem, autokarem, autostopem. Łaziła jak szalona, nigdy nie narzekała. Przeprowadzała się ze mną tylko 13 razy i zawsze odnajdywała w nowym miejscu.
Czasami miewała gorsze dni. Wtedy znienacka częstowała nas kilkugodzinnym milczeniem. To był czas, kiedy cała rodzina wstrzymywała oddech i czekała aż się odezwie. Najgorzej na to milczenie reagowali goście, myśląc, iż zrobili coś co spowodowało tę ciszę. Na szczęście, uspokojeni, zapominali po chwili o sprawie, a ona najnormalniej w świecie, jakby nigdy nic, zaczynała mówić.
I tak szłyśmy razem, przez życie nie zawsze usłane różami, wiedząc, że nasza relacja jest na dobre i na złe, nie zważając na postęp całego świata i pędzące na nim zmiany. Pewnego dnia, milczenie jednak nie dobiegło końca. Nie odezwała się już więcej, zamilkła na amen. Mimo prób pobudzenia, reaktywacji, małej operacji, nie wydała z siebie ani jednego dźwięku więcej. Przeżyłyśmy dwadzieścia wspólnych lat. Od początku towarzyszyła również mojemu synowi. Chciałam więc wyrazić mój smutek, pod wpływem chwilowej podróży sentymentalnej związanej ze śmiercią przedmiotu od zarania dziejów martwego. Ale wiernego towarzysza, wiernej towarzyszki. Bo w sumie,.. z tamtych lat… nie zostało mi już nic przedmiotem nazwanego. Są za to słoiki wspomnień, albumy wypchane zdjęciami i uśmiech zadowolenia z życia!
Do wszystkich przyjezdnych – polecam zabrać własny sprzęt! Znalezienie zastępstwa zajmie mi dłuższą chwilę. Trafiła na cmentarz elektrośmieci, a mi pozostaje wiatr we włosach ;).
FOT: Unsplash @enginakyurt